Music~

wtorek, 3 lutego 2015

Prologue ~ The end of my life

Liceum stało obok ruchliwej ulicy. Nie wyróżniało się zbytnio od stojących obok gmachów centrów handlowych, czy kawiarenek. Gdy rozbrzmiał dzwonek, przez drzwi wysypali się szczęśliwi uczniowie. Wśród nich, można było dostrzec także wysokiego szesnastolatka o roztrzepanych włosach w odcieniu jasnego brązu. Na pozór nie wyróżniał się on niczym wśród tłumu roześmianych i rozgadanych licealistów. U jego boku szła niewysoka, czarnowłosa piękność, rozmawiali o czymś. Śmiali się razem, wzajemna obecność sprawiała im widocznie dużą przyjemność. Wkroczyła na przejście, aby udać się w swoją stronę. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętał chłopak, był błysk świateł, dźwięk klaksonu i pisk opon, następnie huk. Na moment stracił kontakt z podłożem, gdy go odzyskał, poraził go przeszywający ból i chrupnięcie w biodrze. Nieprzytomnym, zamglonym wzrokiem rozejrzał się dookoła, widząc, że dziewczyna jest bezpieczna, odetchnął z ulgą, po chwili jednak zawył w agonii. Wokół niego zdążyła utworzyć się spora kałuża krwi. Jakaś kobieta wybiegła z auta i zaczęła coś krzyczeć, on jednak jej już nie słyszał. Opadł na ziemię, czując ciepło w całym ciele. Przed jego oczami zamigotały światełka, po chwili cały obraz spowił mrok. To koniec - pomyślał, po czym stracił przytomność, a w uszach dźwięczał mu klakson.
~
Ocknął się w szpitalu, początkowo raziło go zimne światło lamp. Kiedy otworzył oczy, zobaczył sylwetki postaci w fartuchach. Szeptali między sobą, widocznie ignorując fakt, iż pacjent odzyskał przytomność. Chłopak próbował się podnieść, z sykiem jednak opadł na poduszki. Wzrok jednego z lekarzy skierował się w jego stronę.
- Obudziłeś się, Xavier. - powiedział tonem nie wieszczącym niczego dobrego. - Niestety... Nie mamy dla ciebie zbyt... Eh... Korzystnych wieści. Jesteś pewien, że chcesz już teraz to wiedzieć.
Chłopak przez moment zawahał się, jednak w ciszy skinął głową.
- Samochód uderzył w ciebie z dosyć dużą siłą. Uszkodzeniu uległy obydwie kończyny dolne, a także obręcz miedniczna. Niestety, nerwy nie pozostały bez szwanku... - ciągnął lekarz, a chłopak patrzył na niego z niekrytym przerażeniem. Przełknął nerwowo ślinę, jednak słuchał dalej. - Są dwie możliwości. Możemy usunąć kończyny i założyć protezy... Albo posadzimy cię na wózku. Reszta ciała nosi jedynie niewielkie obrażenia, więc tutaj nie będzie problemu...
Chłopak znieruchomiał. Wahał się między dwoma różnymi propozycjami, chociaż każda z nich wołała otwarcie: Zostaniesz kaleką. Przełknął ślinę, rozchylił spierzchnięte wargi:
- Wózek. - wychrypiał. Nie miał siły na rehabilitację, a tym bardziej pieniędzy na protezy. Wózek, co prawda, to prawda, najtańszy nie był, ale pieniędzy mu na niego na pewno wystarczy. Lekarze szeptali coś między sobą, po czym odeszli szybkim krokiem.
~~
Kuracja trwała długi czas, jednak kiedy opuścił już szpital, był całkowicie innym człowiekiem. Mimo ciężkiej przypadłości, odwróciło się od niego całe dotychczasowe towarzystwo. Wrócił do własnego domu, gdzie kontynuował naukę przez okres jednego roku. Zaszywał się i pogrążał coraz bardziej we własnej samotności. Spojrzał na portrety zmarłych rodziców i siostry. Zacisnął zęby. Spojrzał na wspólne zdjęcie ze swoją byłą dziewczyną, która zginęła w pożarze miesiąc wcześniej. Złapał za ramkę, cisnął fotografię w kąt. Szkło rozbryzgało się na kawałki, większe i mniejsze. Złapał się za twarz, załkał cicho. To był koniec. Jego życie skończyło się już wtedy, mimo iż uporczywie się go trzymał.
~ Notka od Xue. Słuchajcie, jest to moja pierwsza dojrzalsza opowieść i byłabym wdzięczna za wszelkie komentarze dotyczące jej. Porady i inne... Takie tam "żebranie". Z góry dzięki! :D ~

1 komentarz: