Music~

wtorek, 17 lutego 2015

#Chapter Three - Sail with me into the dark

Po całym tygodniu lekcji wróciłem wycieńczony do pokoju, przecierając oczy. Nareszcie nastał weekend, co oznacza dwa dni zbawiennej wolności. Jak na akademię plastyczną, poziom nauczania stoi tu na wysokim poziomie. W dodatku musiałem nadrobić zaległości, co jeszcze bardziej komplikowało sprawę.
Samwell był ode mnie o rok starszy, jednak jego wygląd nie do końca na to wskazywał. Podczas gdy próbowałem stosować się do zasad szkoły, Sam robił wręcz przeciwnie - nagminnie łamał je, a nauczycieli olewał ciepłym moczem z góry. Mimo tego faktu, jego oceny były imponujące, a w zachowaniu czaiła się nutka nonszalancji i dumy godnej prawdziwego arystokraty. Co chwila mnie zadziwiał. Na przykład wtedy, kiedy nie mogłem poradzić sobie z prysznicem. Pomimo barierek bezpieczeństwa i siedzenia utwierdzonego na podwyższeniu brodzika, nie umiałem sobie poradzić z umyciem się. Wtedy po cichu wszedł do łazienki i bez pytania mi pomógł. Z początku stawiałem opór, po chwili jednak przestałem. Za jego pomocą sprawnie umyłem swoje ciało i ubrałem się. Chyba przełamał swoją niechęć, a i moja powoli zanikała. Zacząłem mu ufać, uważać za swojego przyjaciela.
Gdy w piątkowy wieczór wjechałem do pokoju, Sam pomógł mi usiąść na łóżku.
- Jak tam? - zapytał bezbarwnym, ochrypłym głosem, siadając przy swoim biurku.
- Dobrze! - odparłem zmęczony, lecz uśmiechnięty i zadowolony. - Wprawdzie nie rozmawiałem tu jeszcze z nikim oprócz ciebie, ale jakoś leci. Masakra... Egzaminy na początku edukacji? Po co?
- Przyjęli cię bo masz smykałkę do rysowania i w miarę przyzwoite oceny z liceum. - odparł chłopak, podkulając nogi. - Jednak to nie wszystko. Zauważyłeś już, że tutaj oprócz standardowych przedmiotów dochodzi do obowiązku także: historia i teoria sztuki, a także plastyka, rozłożona na malarstwo, rzeźbiarstwo, rysunek i modelarstwo. Roboty ręczne są dodatkowe. Musieli sprawdzić co wiesz. Każdego sprawdzali w ten sposób. Mnie rok temu także.
- Ach, rozumiem. - westchnąłem. Rany, to wszystko było takie męczące... Nie rozumiałem praktycznie nic z tego, co mówił mój współlokator, więc to co powiedziałem...
- Łżesz. - szepnął, otworzyłem szerzej oczy. Zupełnie jakby czytał mi w myślach. Jego głos przybrał groźną barwę. - Twoja twarz o tym mówi. Wyrażasz zakłopotanie, czyż nie? To najczęstsza ludzka cecha. Jeżeli nie wiesz, co chcesz rzec, nie mów nic. Za daleko się posuwasz Invidia.
- P-przepraszam? - wydukałem. - Słuchaj, Sam, nie wiem... - gdy rozległo się łomotanie do drzwi, obaj skierowaliśmy tam wzrok.
- Penetrare. - wyszeptał Samwell. Przekrzywiłem głowę, wpatrując się w rozwierające się odrzwia. Stanął w nich wysoki i barczysty chłopak. Na nosie miał okulary z białymi oprawkami, za którymi szkliły się krwistoczerwone oczy. Białe włosy, wystrzyżone z boków, wystawały do góry, postawione na żelu. Długie rzęsy koloru świeżego śniegu trzepotały nerwowo. Chłopak miał pełno kolczyków na uszach, a także jakieś na ustach - nie wiem nawet, jak się nazywają. Od ramienia poprzez szyję wpełzał czarny tatuaż z wyszczególnionymi czerwonymi różami.
- Witaj Aced... Samwellu. - warknął, dzierżąc w dłoni piłkę do koszykówki. - Przypominam ci, że jutro jest...
- Wiem, wiem. - wybuchł śmiechem Sam. Spoglądałem to na jednego, to na drugiego, ni ciut ciut nie wiedząc o co chodzi. Albinos był niezwykle przerażający. - A co z tobą, Gregory, a raczej Ira?
- Ty idioto, przecież... - Greg spojrzał na mnie spode łba. - Invidia, ha?
- Nareszcie. - Sam zeskoczył z łóżka, ziewnął. - Czekaliśmy na niego cały rok, ponoć wszystkie wtedy się pojawiały... Ale to nic. On tutaj jest.
- Huh.. - Ira popatrzył na mnie, mrużąc oczy. - To już czas?
Sam patrzył na mnie przez chwilę, przekrzywił głowę. Po chwili wybuchł gromkim, szaleńczym śmiechem, wydawało mi się, że jego twarze minimalnie się zmieniła, poszarzała. Momentalnie pojawił się za mną, łapiąc mnie za ręce i wykręcając w tył, zwalił mnie z łóżka.
- Rób. Natychmiast! - krzyknął uradowany.
Gregory nie mówiąc już nic dobył zza pazuchy kija baseball'owego. Wrzasnąłem, chciałem się wyszarpnąć, ale brakowało mi siły fizycznej. Byłem niczym, chuchrem, w porównaniu do byczej budowy ciała chłopaka. Zamknąłem oczy, gdy usłyszałem trzask zaćmiło mnie i upadłem, słysząc ich przytłumione śmiechy.

1 komentarz:

  1. Na początku myślałam, że oni się serio zaprzyjaźnili. A potem taki wielki szok :0. Szkoda, że tak długo nie wstawiałeś postów i mam nadzieję, że to zmienisz. Podoba mi się to i czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń